Poggio di San Remo
Szansa jakich niewiele
Wstęp
Ze względu na swoją ekspozycję, jego skąpane w słońcu zbocza przez 364 dni w roku pełnią rolę nieco podupadającego centrum przemysłu ogrodniczego, a rosnące w tamtejszych szklarniach kwiaty doskonale zadomowiły się w miejscu zajmowanym wcześniej przez gaje oliwne i plantacje winorośli. A jednak to nie najbarwniejsze z nich, tylko kolorowy peleton wyścigu Milano-Sanremo zwiastuje w tym miejscu nadejście wiosny, na jedno popołudnie przemieniając ten niepozorny podjazd w centralny punkt najśmielszych planów i marzeń. Poggio był pierwszym nienaruszalnym fundamentem La Classicissimy w jej współczesnej formie i do dziś jest ostatnią przeszkodą na długiej drodze ku Via Roma i kolarskiej nieśmiertelności.
Położenie
Poggio (także: Poggio di Sanremo, 169 m n.p.m.) to niewielkie wzniesienie na liguryjskim wybrzeżu, od zachodu graniczące bezpośrednio z należącymi do San Remo dzielnicami Tre Ponti i Capo Verde, od wschodu zaś z miejscowością Bussana Vecchia. Administracyjnie podjazd należy do położonej w Ligurii prowincji Imperia, podczas gdy jako formę ukształtowania terenu zaliczyć go można do rozciągających się pomiędzy przełęczami Tende (Colle di Tenda, 1871 m) i Cadibona (459 m) Alp Liguryjskich.
O tym niewielkim podjeździe najprawdopodobniej słyszał każdy, nawet niedzielny fan kolarstwa, jednak znacznie mniej znanym jest fakt, że jego przedłużenie w kierunku północnym stanowi prowadząca do Ceriany Passo Ghimbegna (21,2 km, śr. 4,1%).
Przez Poggio od strony Imperii biegnie relatywnie cicha Via Duca d’Aosta, która zacząwszy opadać w kierunku centrum San Remo, przemienia się w krętą Via Val D’Olivi. Są to boczne uliczki w stosunku do ciasno otulającej linię brzegową widokowej drogi SS 1 kolokwialnie nazywanej obecnie Via Aurelia. Warto pamiętać, że oryginalna Via Aurelia, której budowa szacowana jest na 241 rok p. n. e., nigdy nie zawierała tego odcinka, kończąc bieg na wysokości współczesnej Pizy.
Ze względu na swoją ekspozycję, skąpane w słońcu zbocza Poggio przez 364 dni w roku pełnią rolę nieco podupadającego centrum przemysłu ogrodniczego, a rosnące w tamtejszych szklarniach kwiaty doskonale zadomowiły się w miejscu zajmowanym wcześniej przez gaje oliwne i plantacje winorośli. A jednak to nie najbarwniejsze z nich, tylko kolorowy peleton wyścigu Milano-Sanremo zwiastuje w tym miejscu nadejście wiosny, na jedno sobotnie popołudnie przemieniając ten niepozorny podjazd w centralny punkt najśmielszych kolarskich planów i marzeń.
Podjazd
Krótka wspinaczka na Poggio możliwa jest z obu stron, jednak nie wszystko, co możliwe, w rzeczywistości ma sens. Podjazd ten stanowi wyzwanie tylko osadzony w konkretnym kontekście, jaki tworzy najdłuższy wyścig jednodniowy kolarskiego kalendarza. Rozpoczynającemu wyprawę z liguryjskiego wybrzeża amatorowi nie przysporzy większych trudności, dlatego tę poznawczo-sentymentalną drogę przebyć wypada w spopularyzowanym przez Milano-Sanremo kierunku: od strony miejscowości Bussana Vecchia (3,6 km, śr. 3,8%, maks. 8%).
Wzniesienia nie rozpoczyna żaden dramatyczny nawrót, a jedynie przypominające od strony Via Duca d’Aosta niewielką rampę rozwidlenie, które na pierwszych kilkudziesięciu metrach biegnie dalej równolegle do głównej drogi. Nieliczne z prowadzących na szczyt serpentyn rozpoczynają się wcześnie, z reguły stanowiąc pierwszy dobry moment do przypuszczenia ataku, a ich krótką sekwencję zamyka znajdujące się po lewej stronie szosy sanktuarium Madonna della Guardia, dziś służące przede wszystkim jako punkt widokowy.
Kolejny kluczowy odcinek znajduje się nieco wyżej, tuż po rozpoczęciu ostatniego kilometra, gdzie nachylenie drogi na kilka chwil wzrasta do 8%. Wspinając się w czołowej grupie z prędkością 40 km/h, wystarczy mrugnąć, by to przegapić, jednak na tym polega paradoks najdłuższego wyścigu jednodniowego kolarskiego kalendarza, że niewielki jest jego kluczowy podjazd i jeszcze mniejsze są szanse, których trzeba się z całych sił uchwycić, pokonując jego zbocza.
Szanse te, patrząc z perspektywy ofensywnie usposobionych zawodników, nie kończą się na szczęście wraz ze szczytem Poggio, bo równie dużą rolę potraodegrać prowadzący w kierunku reprezentacyjnej Via Roma 3-kilometrowy zjazd. Nie jest on przesadnie techniczny ani kręty, ale tylko pod warunkiem, że nie próbuje się wykorzystać pełnej szerokości szosy do zyskania przewagi nad rywalami. Wówczas znać trzeba każdy nawrót, każdą nierówność i zatopioną w nawierzchni studzienkę, by skromna Via Val D’Olivi nie okazała się cmentarzyskiem marzeń.
Wyrusz w niezapomnianą podróż przez Poggio di San Remo i 49 innych podjazdów
Artykuł, który czytasz pochodzi z albumu „Sięgając chmur – 50 kolarskich podjazdów”.
Nasz album to niezapomniana podróż przez 50 wyselekcjonowanych podjazdów, na których decydowały się losy Giro d’Italia, Tour de France, Vuelta a España, Milano-Sanremo, Ronde van Vlaanderen i pozostałych największych wyścigów kolarskiego kalendarza. Na dystansie 230 stron poznasz ich historię, odkryjesz unikalny charakter i otrzymasz praktyczne wskazówki dotyczące ich pokonywania.
Jesteś ciekaw dlaczego Passo dello Stelvio jest największą z ikon? Który z alpejskich podjazdów nazwaliśmy “wilkiem w owczej skórze”? Jaki pomysł zrodził się wśród śnieżnej zamieci na przełęczy Gavia? Kliknij i wyrusz w niezapomnianą podróż przez 50 niezwykłych podjazdów.
Historia
Poggio to nadzieja i szansa, choć ich definicja różnić się będzie w zależności od tego, jakiej specjalności kolarza o to zapytamy. Po raz pierwszy wzniesienie pojawiło się na trasie Milano-Sanremo w 1960 roku, mając za zadanie ożywić wyścig, przez co stojący za jego organizacją Włosi rozumieli przede wszystkim zredukowanie szans na sukces masywnych, pochodzących z Belgii sprinterów.
W późniejszych dekadach do z grubsza niezmiennej trasy dodawane były kolejne podjazdy, z których tylko część – jak Cipressa – przetrwała próbę czasu. Jednak to Poggio był pierwszym, nienaruszalnym fundamentem La Classicissimy w jej współczesnej formie i do dziś jest ostatnią przeszkodą na długiej drodze do San Remo.
Wspomniany debiut tego wzniesienia na trasie pierwszego monumentu sezonu w 1960 roku momentalnie przyniósł efekty, choć być może nie do końca zgodne z oczekiwaniami organizatorów, bo właśnie tam skutecznie z ucieczki dnia zaatakował Francuz Rene Privat. Te same okoliczności w kolejnych sezonach zaowocowały już zwycięzcami największego kalibru, a dzięki skutecznej wspinaczce na Poggio po sukces na Via Roma sięgali między innymi Raymond Poulidor (1961), Tom Simpson (1964), Eddy Merckx (siedmiokrotnie) i Felice Gimondi (1974). Na tym ostatnim być może warto się na chwilę zatrzymać, bo przerwanie serii zwycięstw Kanibala samo w sobie było nie lada wyczynem, ale do kanonu najbardziej ikonicznych akcji w historii Milano-Sanremo solową akcję Gimondiego wywindowały rower Bianchi i tęczowa koszulka mistrza świata, w której tego dokonał.
Z czasem sprinterzy nauczyli się skutecznie walczyć o przetrwanie na Poggio, a organizatorzy kolejny raz próbowali przeciągnąć linę na swoją stronę, dodając w latach osiemdziesiątych trudniejszą Cipressę. Następna generacja zawodników miała też umiejętności techniczne i odwagę, by przenieść ciężar rywalizacji na szybko opadającą w kierunku San Remo szosę, jak uczynił to świetnie zjeżdżający Sean Kelly w 1992 roku.
Poggio di Sanremo – niepozorny podjazd, a jednocześnie największa szansa i fundament większości strategicznych założeń, walnie przyczynił się również do sukcesów w Milano-Sanremo takich kolarzy, jak Simon Gerrans (2012), Michał Kwiatkowski (2017), Vincenzo Nibali (2018), Wout van Aert (2020) i Matej Mohoric (2022).
Ciekawostki
- Po raz pierwszy wzniesienie pojawiło się na trasie Milano-Sanremo w 1960 roku.
- Do dziś Poggio jest nienaruszalnym fundamentem La Classicissimy w jej współczesnej formie i ostatnią przeszkodą na długiej drodze do San Remo.
Parametry
Położenie: Włochy, Bussana
Długość: 3,6 km
Nachylenie: AV: 3,8%, MAX: 8%
Przewyższenie: 149 m
Wysokość: 169 m n.p.m.
Galeria
Zrób sobie wirtualny Tour
Sprawdź nasze produkty
-
Passo dello Stelvio | foto-obraz na płótnie€11,66 – €43,61
-
Kolarski album Sięgając Chmur€34,75